Lider kontra wicelider. Mecz, który w tabeli wyglądał jak starcie dwóch sąsiadów, ale w rzeczywistości dzieliła ich przepaść piętnastu punktów. Barycz Sułów – hegemon dolnośląskiej czwartej ligi – podejmowała Moto-Jelcz Oławę w listopadowej scenerii pełnej zimnego deszczu i ciężkiego boiska, które bardziej sprzyjało destrukcji niż grze kombinacyjnej. Goście przyjechali z jasnym planem: zamknąć przestrzenie, skrócić pole gry i zneutralizować wszystkie atuty lidera. I przez długi czas robili to niemal perfekcyjnie.
Spotkanie rozpoczęło się jednak w zupełnie innym tonie. Minuta ciszy – pełna szacunku i wzruszenia – poświęcona pamięci byłego zawodnika Baryczy, Ś.p. Andrzeja Iwanickiego (1967-2025), w obecności delegacji kolegów Wandy Kraków, nadała wydarzeniu głębszy wymiar.
Od pierwszego gwizdka to Barycz narzuciła tempo. Dominacja w posiadaniu piłki była bezdyskusyjna, ale niewiele z niej wynikało. Wojtek Łuczak z wolnego w mur, Mateusz Stempin niecelnie z dystansu, kolejne dośrodkowania grzęznące w gąszczu oławskich defensorów – po 30 minutach statystyki mówiły jasno: przewaga optyczna ogromna, zagrożenia niewiele. Goście, ustawieni w sześcioosobowym bloku obronnym, z premedytacją czyścili wszystko, co wpadało w pole karne.
Najbliżej gola w pierwszej części byli Łuczak po dobrym zgraniu Bogusławskiego oraz sam Bogusławski, ale raz za razem ratował Oławę bramkarz Bartosz Lubecki. Moto-Jelcz odpowiedział... jednym niecelnym strzałem przez 45 minut. Mimo to do szatni zespoły schodziły przy 0:0, a na twarzach kibiców w Sułowie widać było rosnącą niepewność, czy uda nam się wygrać kolejny mecz. Barycz miała wszystko – piłkę, terytorium, inicjatywę – ale nie miała najważniejszego: gola.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Bachta huknął minimalnie obok słupka w 48 minucie, Łuczak strzelał niecelnie po akcji z Grzelczakiem. Aż w końcu, w 68. minucie, nadeszło przełamanie. Z pozoru niewinny daleki wrzut z autu Maćka Bachty, piłka zgrana głową przez jednego z obrońców, spadła pod nogi Grzelczaka. „Grzelu”, odwrócony tyłem do bramki, obrócił się jak za najlepszych lat i oddał strzał, który Lubecki zdołał jeszcze podbić. Ale chwilę później – fatalny błąd. Piłka wysunęła mu się z rąk i wpadła za linię bramkową w bramce! 1:0 – szał na trybunach!!! Gol zapisany jako samobójczy, choć w klubie długo zastanawialiśmy się, czy nie należał się właśnie Grzelczakowi.
Od tego momentu Barycz kontrolowała przebieg meczu, choć nie obyło się bez nerwów. Grzelczak miał kolejną świetną okazję, Maciek Spychała próbował dwukrotnie, Dawid Bąk minimalnie chybił w 90. minucie. A gdy wszyscy odliczali sekundy do końca, Moto-Jelcz miał jeszcze jedną sytuację – Jakub Wandel strzelał tuż obok słupka w 7. minucie doliczonego czasu gry i tylko centymetry dzieliły nas od utraty prowadzenia.
Ale skończyło się tak, jak przez całą jesień kończą się wszystkie mecze Baryczy: zwycięstwem! Siedemnaste spotkanie, siedemnaste zwycięstwo, komplet punktów w rundzie jesiennej – wynik nieprawdopodobny na poziomie Koleje Dolnośląskie 4 ligi. Tylko jedna czwartoligowa drużyna w całej Polsce może pochwalić się podobnym bilansem. Jest to Odra Bytom Odrzański (Lubuski ZPN)
Ten mecz był esencją jesiennego sezonu. Upór, cierpliwość, konsekwencja i odrobina szczęścia, które – jak to w piłce – raz odbiera, raz oddaje. Rok temu w Oławie po własnym błędzie straciliśmy dwa punkty w końcówce. Dziś błąd rywala dał nam zwycięstwo. Futbolowa równowaga.
Jesteśmy na półmetku, połowa „roboty”
wykonana! Przed nami jeszcze mecz z Górnikiem Złotoryja rozegrany awansem –
szansa na osiemnaste zwycięstwo i domknięcie roku w stylu, który zaczyna
przechodzić do historii klubu i dolnośląskiej piłki. Cel jest jasny, droga
prosta, choć pełna pułapek. Ale jeśli ta runda czegoś nas nauczyła, to tego, że
Barycz Sułów potrafi każdy mur – dosłownie i w przenośni – w końcu skruszyć.
Dziękujemy drużynie! Zapraszamy na ostatni akt tego roku za tydzień!
Bramki:
1:0 Bartosz Lubecki (samobójcza)
Skład:
Budzyński - Bachta, Wdowiak, Bogusławski, Leończyk - Kotowicz (70' Kotowicz), Tomaszewski, Puchała (58' Gil), Stempin (58' Spychała) - Łuczak (70' Przybylski), Grzelczak